Dopóki żył generał Jaruzelski polska demokracja miała się dobrze. Ale generał umarł w końcu maja 2014 roku i polska demokracja zaczęła pryskać. Wkrótce po śmierci generała Donald Tusk prysnął do Brukseli z blondynką, tak jakby przeczuwał rychłe nadejście faszyzmu.
Ciąg dalszy już znamy, nasi wybitni demokraci Komorowski i Kopacz stali się ofiarami nienawiści i przegrali wybory. A dzisiaj demokracji bronią już tylko okopani na Czerskiej partyzanci masonerii walczącej.
Na szczęście ruch oporu może jeszcze polegać na żywotnich siłach narodu, które maszerowały w obronie demokracji już w czasach towarzysza Bieruta, czyli na Kombatantach Obrony Demokracji (KOD). W zeszłą sobotę kombatanci zebrali się w Katowicach, co utrwaliła na zdjęciach dla potomności Gazeta Wyborcza.
Jesteśmy świadkami niezwykłej transformacji socjo-politycznej. Tylko 10 lat temu, po wyborach wygranych przez PiS w 2005 roku, Salon rechotał zawistnie, że PiS wygrał głosami tzw. moherów a dwa lata później w 2007 roku, hasłem wyborczej kampanii Salonu było "zabierz babci dowód".
Dzisiaj, w 2015 roku, młodzi i wykształceni z dużych miast i wsi już nie głosują na obciach Platformy, a za to w obronie Salonu wysuwane są teraz na ulice mohery. Chichot historii ?
Oczywiście te mohery z KOD są tzw. "gorszego sortu". To nie nasze mamy czy babcie, które słuchają Radia Maryja. To laickie mohery, które pamiętają z nostalgią towarzysza Bieruta i które z przyjemnością wypiłyby koniaczek z wdowami po Jaruzelu i Kiszczaku. To nie przypadek, że hasłem dziarskich Kombatantów Obrony Demokracji jest "Stalin i Dzierżyński lepsi niż Kaczyński". Zasady wciąż zobowiązują.
Nogi bolą, ale w czasach towarzysza Bieruta to my maszerowali!