Przypomnijmy Śp. Grzegorz Przemyk lat 19 (na zdjęciu), maturzysta z XVII LO im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego w Warszawie, syn Barbary Sadowskiej – poetki, działaczki Prymasowskiego Komitetu Opieki nad Osobami Pozbawionymi Wolności i ich Rodzinami. 12 maja 1983 r. został zatrzymany na Starym Mieście przez milicjantów i bestialsko pobity w komisariacie przy ul. Jezuickiej. „Bijcie tak, żeby nie było śladów” – polecił dyżurny funkcjonariusz. Zmarł 14 maja 1983 r. w wyniku obrażeń wewnętrznych. Pogrzeb Grzegorza Przemyka odbył się 19 maja 1983. Zjawiło się na nim kilkadziesiąt tysięcy osób. W 1984 r. w wyreżyserowanym procesie o jego pobicie oskarżono sanitariuszy pogotowia, którzy wieźli Grzegorza do szpitala.
Okazuje się, że w wolnej Polsce też nie udało się przeprowadzić sprawnie procesu, bo za każdym razem oskarżony Ireneusz K. był uniewinniany, a od ostatniego wyroku skazującego go na 8 lat odsiadki odwołał się do Sądu Apelacyjnego. Teraz w dzień po kolejnej rocznicy wprowadzeniu Stanu Wokennego i tylu latach procesowania się rodziny Przemyka zapadło orzeczenie o przedawnieniu sprawy, która jak stwierdził Sąd uległa przedawnieniu w 2005 roku. Każdy kto pamięta tamte czasy wie do czego byli zdolni milicjanci i zomowcy dlatego ta sprawa jest tak bulwersująca oraz zakrawa na kpinę z rodziny ofiary.
Wydaje mi się, że to co pisze Gazeta Wyborcza "Umorzenie tej sprawy, to umorzenie spraw ze stanu wojennego"dzięki dzisiejszemu wyrokowi może stać się faktem nie odwracalnym.
Wajcha
Źródło: Fakty TVN24, portal Gazeta.pl, zdjęcie z portalu internowani.pl oraz komentarz własny.