Słońce Australii?!
Dziennik Fakt dziś pisze o wyjątkowo okazałej wyprawie prezydenta Andrzeja Dudy na Antypody. Prezydent wraz z delegacją ok. 40 osób odwiedzi Australię i Nową Zelandię.
Podróż Andrzeja Dudy z żoną i 40 osobami delegacji będzie trwała, aż dwa tygodnie. Jest to wizyta oficjalna co oznacza, że za wizytę głowy państwa wraz z małżonką i kilku osób z Kancelarii Prezydenta płaci strona gospodarza. Za pozostałych zapłacimy my ... podatnicy z budżetu MON i Kancelarii Prezydenta. Prezydent z delegacją poleci rejsowym samolotem Boeing 777 linii Emirates Airlines ... zamiast kupionymi specjalnie na podróże międzykontynentalne nowiutkimi Gulfstreamami G550. Dlaczego?
Gulfstream G550 w wersji kupionej przez Polskę właśnie do podróży zagraniczych polityków może zabrać do 16 pasażerów. Lista prezydenckiej delegacji liczy 40 w tym 10 osób z Ministerstwa Obrony Narodowej na czele z ministrem Mariuszem Błaszczakiem. Za dwa Gulfstreamy Polska zapłaciła 538 milionów złotych i weszły one do eksploatacji w 2017 roku. Dziś Prezydencka delegacja leci rejsowym samolotem z racji tego, że tak bardzo rozbudowano ją iż się nie zmieści nawet do dwóch posiadanych przez Polskę maszyn. Kancelaria Prezydenta twierdzi dla dziennika Fakt, że będzie jeszcze weryfikować listę ale z wyliczeń gazety wynika, że nie ma bardzo możliwości by ona się zmieniła i delegacja skorzystała z naszych własnych samolotów.
Sama delegacja Prezydenta ma liczyć 14 osób, w tym jego małżonka Agata, szef BBN Paweł Soloch i minister Krzysztof Szczerski. 10 osób to delegacja z MON, która leci oficjalnie by dogrywać kontrakt zakupu dwóch prawie trzydziestoletnich fregat, które były modernizowane w okolicach 2010 roku. Do tego trzeba doliczyć funkcjonariuszy ochrony SOP (Służby Ochrony Państwa dawniej BOR) łącznie ok. 14 osób.
Dalej dziennik wylicza koszty tak rozbudowanej delegacji. Sam przelot z międzylądowaniem w Dubaju w klasie ekonomicznej w obie strony dla jednej osoby to koszt ok. 5600 złotych, w biznes 22100 złotych. Strona australijska i nowozelandzka płacą za hotele i przeloty na miejscu tylko za parę prezydencką i kilka osób z delegacji, pozostałe trzeba opłacić z naszych pieniędzy.
Po co kupowaliśmy samoloty za ponad pół miliarda złotych skoro nie wykorzystujemy ich. Chyba łatwiej by było ograniczyć delegację o 4 osoby niż ponosić dodatkowe niepotrzebne koszty. Czy tak wielka delegacja jest niezbędna ... i ciekawe co dziś powiedzą Ci co pokrzykiwali na Donalda Tuska jak poleciał w delegacji do Peru?! Jak to leciało ... "Słońce Peru mistrz bajeru!", a dziś ... będzie "Słońce Australii mistrz ... "? Czekamy na Wasze propozycje.
źródło: FAKT